środa, 10 lipca 2013

Rozdział 3: Prośba

Wybiegł z sali gdy tylko zakończyło się świętowanie nowego roku szkolnego. Podczas kolacji nie zjadł kompletnie nic. Zaciskał tylko pięści, powstrzymując łzy. Jeszcze tylko tego brakowało, żeby sobie wyrobił opinię beksy i maminsynka, już pierwszego dnia. James próbował go zatrzymać, ale Al wyrwał się mu i pobiegł dalej. Przecież Gryfoni nie zadają się ze Ślizgonami. Ta myśl cały czas huczała mu w głowie. I kto mu teraz został? Nikt. I z kim będzie się teraz zadawał?  Z nikim. Zmęczony szybkim biegiem, zaczął stopniowo zwalniać i w końcu usiadł na końcu ciemnego korytarza. Miał nadzieję, że nikt go tu nie znajdzie. Nie miał zamiaru się stąd ruszać do końca roku szkolnego. Jednak po chwili ujrzał na drugim końcu korytarza znajomą sylwetkę. To była Rose. Usiadła obok niego, ale nie odezwała się ani słowem. Przez parę minut słychać było tylko głośne pociąganie nosem Albusa.
-Al, nie płacz, przecież to nic strasznego być w Slytherinie... - zaczęła nieśmiało Rose.
Długo czekała na odpowiedź.
-Łatwo ci mówić, bo to nie CIEBIE do niego przydzielili! Oczywiście ty wylądowałaś w Gryffindorze! Doskonała Rosie! Zawsze jesteś ode mnie lepsza! I to we wszystkim!
- Ej o co ci chodzi?!
-No jasne, oczywiście nie wiesz. Zawsze byłem gorszy, zawsze byłem na drugim miejscu. Ja będę się męczył w Slytherinie a ty siedzisz sobie w cieplutkim pokoju wspólnym Gryffindoru! Mogłem się tego spodziewać!
-Gadasz głupoty - Rose stała jak oniemiała. Bardzo zabolały ją słowa kuzyna.
-Nie, ja wcale nie gadam głupot. Ale jeżeli nie chcesz już więcej mnie słuchać, bo na pewno nie chcesz, to idź! Idź stąd! Nie słyszysz! SPADAJ!
Po policzkach Rosie pociekły łzy. Wstała, otarła oczy i poszła. Odeszła, tak jak chciał. I dobrze, pomyślał.
Siedział w tym samym miejscu i rozmyślał już od kilku godzin. Zaczynała doskwierać mu nuda. Już późno. Powinienem już dawno być w dormitorium. Podniósł się z podłogi i powolnym krokiem ruszył w kierunku pokoju wspólnego Ślizgonów.
Już na wejściu zaczepił go któryś z nowych uczniów.
-Gdzie ty byłeś? Już dawno powinieneś być w swoim dormiturium.
-Dobra, dobra, już idę...
Wspiął się po schodach i ruszył do swojego dormitorium. Były w nim już wszystkie jego rzeczy, łącznie z sową śnieżną-Hedzią. Przynajmniej ona będzie zawsze ze mną, pocieszył się Al. Zaczął leniwie rozkładać swoje rzeczy, gdy weszli jego współmieszkańcy. Jednym z nich był Scorpius Malfoy. Teraz to są jakieś jaja, pomyślał Al. To był już ogromny zbieg okoliczności. Zbyt duży...
Wyciągnął z walizki kawałek pergaminu oraz pióro i zaczął pisać list do swojego ojca.
***
Harry Potter jak zwykle o tej popołudniowej porze, siedział w swoim ulubionym fotelu i popijał kawę. Jego żona, Ginny przerzucała leniwie strony Proroka Codziennego, szukając informacji o wynikach meczu Quidditcha. W domu panowała cisza. Ich córka Lily bawiła się w ogrodzie, do momentu gdy usłyszała pohukiwanie sowy. Podbiegła do niej i odebrała list. List od Albusa! 
-Tatoooooooo!-krzyczała dziewczynka wbiegając do pokoju.
-Co się stało?
-Przyszedł list od Ala! Zaadresowany do ciebie- Lily podała mu kopertę.
Harry rozerwał kopertę i przeczytał list.
Tato!
            Trafiłem do Slytherinu! Oczywiście Rosie trafiła do Gryffindoru. Na dodatek pokłóciliśmy się. W dormitorium jestem w pokoju razem ze Scorpiusem Malfoy'em! Błagam cię, doradź mi coś, bo nie wytrzymam.
                                                                                                                        Al
Harry podał list Ginny, żeby także go przeczytała.
-To trochę dziwne... Byłam pewna, że nie trafi do Slytherinu. Przecież od początku istnienia Hogwartu, żaden czarodziej nieczystej krwi tam nie trafił. A przecież Al jest czarodziejem półkrwi. I jeszcze dormitorium dzielone ze Scorpiusem... sama nie wiem
-Nie ma co panikować, może poprostu Tiara postanowiła zrobić wyjątek a poza tym...
Rozmowę przerwał im dzwonek do drzwi. Harry otworzył. Zdziwił się, gdy zobaczył w nich nie kogo innego jak Dracona Malfoy'a. W jego oczach szkliły się łzy.
-Potrzebuję twojej pomocy, Potter - wyszeptał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz